Friday, November 13, 2009

Piątek trzynastego

Nieźle się zaczyna, leje...
Polało, nałożyłem wszystko przeciwdeszczowe, co miałem na stanie, kurtkę i gatory, to się po polsku chyba nazywa tutki. Oprócz tego wodoodporne buty, zdały test;) Mokre były jedynie majtochy ;)
Po pracy zacząłem rozprawiać z kompaniami kart kredytowych, co nie było łatwe i nadal jest niedokończone :( następna runda w kolejny piątek.
Około 17 zadzwoniła Agnieszka, że niby przyjdzie, trochę ogarnąłem i czekam, czekam... Doczłapała na 18, zjadła ciacho marchewkowe, wykonała kilka telefonów, skutkiem czego przyszła Ania, a kiedy nas przetransportowano do Agi, doczłapał Grzesiu z Iloną. Grzesiu był strasznie zmęczony, ja oglądałem telewizję, akurat mnie strasznie wkręcił program o rowerzystach... W sumie rozmowy były typu a co tam albo co tam. Nie chciałem za bardzo kogokolwiek przyciskać, więc wolałem się zamknąć. Pokazywałem zdjęcia. Była niezła zabawa chyba...Piliśmy czerwone wino i jedliśmy przypaloną pizzę Agnieszki. Była też spóźniona sałatka, całkiem fajna nawet i świeża;)
Do domu wróciłem około 23, Ewa nie wysłała swojej pracy, więc trudno...
Pogadałem chwilę z Jenny i poszedłem spać.

No comments:

Post a Comment